30. Trefl 1000 - Jezioro Maroon, Aspen

[Ciapciak]

Czas zakończyć chwilową przerwę od układania krajobrazów, mocno zmarznięte ostatnimi czasy serducho, wyraźnie stęsknione za przedłużającą się rozłąką z górami, nakazało wyszperać ze sterty puzzli w szafie ten pejzażyk, by choć trochę przypomnieć sobie o tym co tygryski lubią najbardziej.
Wprawdzie nigdy nie będzie mi dane aż tak daleko się zapuścić w poszukiwaniu katharsis, (owe jeziorko pluska sobie w Ameryce, w górach Kolorado, a to jednak delikatnie daleko) więc z tym większą przyjemnością odbędę wirtualną puzzlową wycieczkę w to bądź co bądź śliczne miejsce.

Jesienna misja w jankeskich górach rozpoczęła się od skompletowania bezkresu najbardziej amerykańskiego nieba na świecie, z tego nieba prawdopodobnie spadłoby ok. 7 śmigłowców zestrzelonych przez Johna Rambo za pomocą gumki recepturki, wraz z niebem powstały najbardziej patriotyczne góry, w podobnych górach, w sprzyjających warunkach pogodowych, Rambo zlikwidowałby w dużej mierze przez zrzucenie w przepaść za pomocą kosodrzewiny około 1275 Wietnamczyków, gdy warunki byłyby gorsze (deszcz/śnieg/mgła) ta liczba spadłaby do ledwie 872, tworzeniu pasma górskiego wtórowało niespieszne wyłanianie się lica tak bardzo amerykańskiej i tak bardzo patriotycznej wody.

Owa woda, kompletnie nie lękając się jakichkolwiek wrogich ustrojów i niedemokratycznych reżimów, chyżo rozlała się w końcu w niecce jeziora, gdyby była trochę mniej przejrzysta, Rambo mógłby ukrywać się w niej przed Wietnamczykami bez oddechu do 5 godzin, z jej obecną przejrzystością czas ten skróciłby się do 2 godzin, konar dumnie sterczący z jeziora pod którym by się ukrywał, zapłonął dopiero na samym końcu, tak samo jak 69 Wietnamczyków spalonych z łuku, za pomocą siejących śmierć i pożogę strzał z zapałek.

I wreszcie przyszedł czas tworzenia najbardziej demokratycznych na świecie Lasów Zjednoczonych Ameryki, (w skrócie UFA - United Forests of America) przeciętne straty Wietnamczyków w tego typu lasach wyniosłyby 781, chyba, że akurat padałby deszcz, jak wiadomo z dokumentalnych filmów sensacyjnych, podczas opadów liczba ofiar w terenie leśnym podwaja się, więc w takich warunkach, głownie za pomocą zmyślnie zastruganych patyków i duszenia trawą, bohaterski komandos wyeliminowałby 1562,5 wroga. (jeden Wietnamczyk straciłby tylko nogi)

Wreszcie po dwóch dniach bohaterskiej obrony wolności i demokracji pejzaż został ukończony, gdyby sprawiedliwa walka Johna trwała tyle czasu, Wietnam straciłby ok. 46% męskiej populacji, zostałyby uwolnione dwie kompanie stęsknionych za hamburgerami i colą ciemiężonych jeńców, a nasz bohater, spocony, ale zawsze przystojny i umięśniony, zostałby odznaczony czterema medalami honoru (w tym jednym pośmiertnie) i mógłby iść na zasłużoną emeryturę, przynajmniej do czasu, aż pułkownik znów mu dupy truł nie będzie.

[Ciapciak]

Z racji tego, że niedługo koniec roku, zastawiającym się jak może wyglądać Sylwester w górach, spieszę z odpowiedzią, że wygląda tak:

Konar dumnie sterczący, komandosa skrywający:

Tu też ukrywa się John:

[Nisia]

Haha, nie mogę z tych zdjęć z Sylwestrem

[aneta]

Ale mnie rozbawiłeś tym zdjęciem

[Wojciech]

Twój opis, idealnie nadaje się na scenariusz kolejnej części Rambo. ("Rambo w Kolorado".)